Cichy zabójca na piłkarskich boiskach

Cichy zabójca na piłkarskich boiskach

Postanawiasz, że to już czas. Przygotowujesz się kilka miesięcy, wreszcie zabierasz do roboty. I… dajesz nowe życie. Od pierwszych dni na tym świecie pieczołowicie pielęgnujesz, przez kolejne tygodnie patrzysz jak dorasta. Jesteś przy jego dojrzewaniu. Kiedy wydaje ci się, że przed wami wiele pięknych lat, nagle… ktoś zabija twoje dziecko! Jak się czujesz?!

Trawnik, któremu poświęciłeś tyle uwagi przez ostatnie lata, został kompletnie zniszczony?! Najczęściej dzieje się tak bez większej refleksji. Taka sytuacja ma miejsce na wielu polskich stadionach.

Narzędziem zbrodni jest kilkutonowe żelastwo, najczęściej wypełnione betonem. Kosztuje zaledwie kilka stówek, a zniszczyć potrafi nawet najpiękniejsze trawniki. Od muraw ekstraklasowych po lokalne boiska w B klasie. To dlatego w firmie Tramwar walców unikamy jak ognia!

W swojej przygodzie z futbolem, ale i trawą ogólnie, nie spotkałem niczego, co mogłoby zaszkodzić bardziej niż walec. To ustrojstwo do ruiny doprowadziło setki pięknie zadbanych miejsc.

„Mamy piękną trawę, tylko… krzywą. Wyrównajmy ją i będzie top” – myślą działacze większości klubów. Ale to prozaiczne rozumowanie prowadzi ich do zguby.

To oczywiście nie ich wina. Bo skąd czerpać mają oni dziś wiedzę? W środowisku brakuje osób kompetentnych oraz edukacji w podstawowym zakresie dotyczącym pielęgnacji trawy. Brakuje ludzi, którym można zaufać, bo dla większości firm liczy się tu i teraz. Liczy się szybki efekt, liczy się to, by wygrać przetarg i jak najniższym kosztem utrzymać względnie niezłe, na pozór, warunki.

Wyobraź sobie, że twoja gleba pod murawą jest przygotowana tak, jak należy (czyli że 30 jej procent powinno stanowić powietrze). Nagle spulchniona powierzchnia potraktowana zostaje jednak dużym ciężarem, który ubija ją do takiego stopnia, że trawa nie ma czym oddychać. Gleba nie przepuszcza wody, wcześniejsza struktura „gąbki” przestaje istnieć. To miejsce robi się dla korzeni trawy kompletnie nieprzyjazne!

Warunki beztlenowe doprowadzają do chorób w glebie. Pojawia się tzw. blacklayer, dochodzi do procesów gnilnych.

Nawet jeżeli jakiś system korzeniowy dochodzi do jego głębokości, automatycznie skraca się na danej powierzchni. I nie ma znaczenia czy są to korzenie o długości dwóch, trzech czy pięciu centymetrów. To całkowicie destabilizuje twoją płytę.

Mało tego, gdy pada deszcz, woda nie ma ujścia. Dlatego późną jesienią czy wczesną wiosną, gdy rozgrywki trwają w najlepsze, dziury i rowy potrafią sięgać nawet po dziesięć centymetrów. Nie ma stabilizacji powierzchniowej, bo nie ma odpowiedniego systemu korzeniowego, a to on gwarantuje wiązanie struktury gleby z podłożem.

I coś narobił, mądry walcu?!

Murawa po walcowaniu, w dłuższej perspektywie, nie tylko wygląda gorzej. Taka murawa jest też znacznie bardziej niebezpieczna dla zawodników. Jestem przekonany, że około 90% kontuzji w piłce nożnej wynika z nieodpowiedniego dbania o trawniki. Tym bardziej, że boiska po wałowaniu przypominają beton – są zbyt twarde.

Wałowanie zabija wszystko, co możliwe. To tylko chwilowe działanie na plus wobec stanu murawy. A w większości miejsc to wciąż jedyny „zabieg pielęgnacyjny”.

„No dobra, mądralo, ale kiedy boisko mam nierówne, to co mogę zrobić?” – zapytacie. A ja odpowiem wprost – lekiem na całe zło jest tutaj piaskowanie.

Top-dressing to mikro wyrównywanie murawy. Piaskowanie można wykonać nawet pomiędzy meczami. W żaden sposób nie wpływa ono na grę, bo piasek bardzo szybko się wchłania.

W początkowej fazie wysypanie wywrotki (mówimy o około 25-30 tonach piasku) na boisko piłkarskie może wydawać się dziwne. I nawet dość dziwnie wygląda. „Co ty chcesz nam tu zrobić plażówkę” – zapytał mnie kiedyś jeden z zarządców obiektu, który chcieliśmy doprowadzić do ładu.

Piasek wczesujemy jednak w glebę tak, że w oczach znika, dbając o to, by boisko szybko zostało wyrównane.

Wczesywanie odbywa się z pomocą drag maty. Grałeś kiedyś w tenisa? Kojarzysz siatkę, którą trzeba przeciągnąć po korcie po zakończonym meczu? Coś podobnego wykorzystujemy na boiskach piłkarskich. Podzielona na 3-centymetrowe trapeziki siateczka czyni cuda. A więc… można?

Kiedy patrzę na wałowanie, łzy napływają mi do oczu. Zawodnicy domagają się wałowania, bo murawa jest nierówna, więc działacze zapewniają je, wychodząc swoim graczom naprzeciw. Ci, którzy wałują więc, mają przekonanie, że robią dla klubu coś dobrego. A lepiej byłoby nawet, gdyby… nie robili niczego. 

Pamiętaj, że wałowanie to dług, który zaciągamy wobec swojego boiska. Choć szybko, bo w weekend, widzimy jego efekty, spłacamy go później przez lata.

MAREK NIEMCZAL